Wszędzie można przeczytać, że magiczna różdżka to szczyt wibracji. Zazwyczaj skupiają się kobiecym orgazmie. A szkoda, ponieważ magiczna różdżka to także fajna rzecz dla par, a nawet do indywidualnego stosowania dla mężczyzn. Dzisiaj można znaleźć wiele różdżkopodobnych produktów i co dziwne często wyglądają bardzo podobnie do siebie. Myślę, że może to być trochę mylące.
Odrobina historii
W 1968 roku Hitachi przedstawiło swoją magiczną różdżkę. Była dostępna w aptekach i domach handlowych jako narzędzie do rozmasowywania sztywnych mięśni. Miała główkę wielkości piłki do tenisa, a po włączeniu wibrowała z prędkością 5000 lub 6000 obrotów na minutę.
I nagle pojawiła się Betty Dodson. Była aktywistką w czasach rewolucji seksualnej, kiedy zabawki erotycznej nie były zbyt łatwo dostępne. W 1974 roku Dodson napisała książkę, w której między innymi poleciła Hitachi jako nietypowy sposób na osiągniecie orgazmu przez kobietę. Od tego czasu Hitachi odniosło taki sukces, że firma usunęła nazwę Hitachi z opakowania i w typowym purytańsko-amerykańskim stylu zaczęto sprzedawać urządzenie pod nazwą oryginalnej magicznej różdżki. W Europie jest wersja Europe Magic Wand (nadal nie wiem, czy to Hitachi, czy też nie).
Wielkie osiągnięcia są zazwyczaj powszechnie kopiowane, a Hitachi nie jest tu wyjątkiem. Na początku rezultaty naśladownictwa były różne, ale dzisiaj jest już kilka magicznych różdżek w sprzedaży, które przewyższają oryginał.
Wersja My Magic Wand
MyMagicWand to właśnie jeden z naśladowców. Jeżeli położyć MyMagicWand obok różdżki Europe, zrobiłaby się z tego zabawa w „znajdź 10 różnic”. Trudno odróżnić jedną od drugiej.
Jednak w rzeczywistości kilka różnic jest. Przykładowo MyMagicWand ma kabel długości 3,5 metra, o metr więcej niż wersja Europe. Czy ma to znaczenie? Oczywiście, że tak. Masz dzięki temu większą swobodę ruchu. My Magic Wand ma też trzy przyciski (plus, minus i w(y)łącznik). a wersja Europe dwa (tylko plus i minus). W przypadku testowanej przeze mnie wersji nie trzeba się cofać, przyciskając minus. Po zakończonej zabawie można po prostu wyłączyć wibrator. Osobiście uważam to za dużą zaletą.
Kolejną różnicą jest to, że Europe ma sześć prędkości wibracji, a My Magic Wand oferuje trzy prędkości wibracji oraz trzy schematy. Pod tym względem różdżka My Magic Wand jest wyjątkowa (nawet Doxy, kolejny naśladowca Hitachi z kablem, nie ma schematów).
W skrócie, chociaż My Magic Wand może wyglądać podobnie, nie można nazwać jej kopią, raczej pełnoprawnym konkurentem.
Rozpakowywanie
Stymulator My Magic Wand dostarczany jest w mocnym, kwadratowym pudełku z kartonu, którego wygląd niemal przywodzi na myśl szpital. Dzięki temu wpisuje się w historyczne tło Hitachi, które początkowo nie zostało stworzone do bycia zabawką erotyczną.
W środku pudełka znajdziecie różdżkę My Magic Wand zapakowaną w przezroczysty plastik. Oprócz samego urządzenia znajdziecie też instrukcję (2 strony w każdym języku, głównie z ostrzeżeniami, takimi jak to, żeby nie używać urządzenia w pobliżu wody, co jest dość istotne, bo wibrator ma przewód i jest pod napięciem 220 V).
Zabawka nie rozczarowuje. Jest przyjemna i ciężka: 772 gramów, czyli ciut cięższa od wersji Europe. Główkę wykonano z miękkiego materiału i ma średnicę niecałych 6 cm. Swoją drogą miękką główkę można też zdjąć (chociaż nie ma nic na ten temat w instrukcji). Może być to przydatne, jeżeli chcecie używać przystawek, których nie da się nałożyć na główkę. Od razu po zdjęciu miękkiej części główki zauważysz, że główka składa się z metalowego elementu, pierścienia z miękkiej gumy oraz zewnętrznej białej główki. Jeżeli chcesz ponownie nałożyć białą osłonkę, obróć ją na lewą stronę i naciągnij na główkę, odwracając.
Betty Dodson w swoich czasach nazwała Hitachi Cadillakiem wśród wibratorów dla kobiet. Jest też nim ten model, chociaż nie do końca. Myślę, że to coś dużo więcej. Ale zdecydowanie określenie to pasuje do My Magic Wand. Ponieważ mężczyźni też mogą cieszyć się wibracjami wytwarzanymi przez to urządzenie. Ze względu na swoją prostotę, to jest naprawdę niesamowicie wszechstronny instrument. Można używać go do prostej stymulacji łechtaczki lub penisa, ale świetnie nadaje się też do troszkę bardziej pikantnych zabaw, takich jak drażnienie orgazmem lub w połączeniu z bondage do wymuszanych orgazmów. Ze względu na bardzo głębokie wibracje można używać go nawet przez ubranie.
Jazda próbna
Tylko trzy ustawienia? Wiem, co sobie myślicie. To o trzy mniej niż wersja Europe, a i tak o jedno więcej niż pierwowzór Hitachi. Wersja Doxy ma nawet płynną regulację (chociaż nie różni się to specjalnie od sześciu ustawień).
Pierwsze i najniższe ustawienie dostarcza intensywnych, głębokich wibracji. Nazywamy to ustawienie OCH. Już to ustawienie jest świetne dla mojej partnerki. Dostarcza bardzo głębokich, intensywnych wibracji, przy których niemal nie sposób nie dojść. Kolejne poziomy 2 (ustawienie WOW) i 3 (ustawienie OHOHO) są dla niej zazwyczaj już zbyt intensywne. Te ustawienia przydawały się tylko, gdy chcieliśmy poczuć wibracje przez ubranie albo gdy chcieliśmy już wycisnąć ten jeden ostatni orgazm po całej nocy. Dla mnie jako mężczyzny ustawienia 2 i 3 są w porządku.
Trzy schematy wibracji to programy zawierające wszystkie 3 prędkości. Zatem jeśli prędkości 2 i 3 są dla ciebie za mocne, te schematy też nie będą się przydatne. Jeżeli możesz (lub chcesz) wytrzymywać bardzo mocne wibracje,, to są one zdecydowanie na plus w porównaniu z konkurencją Europe i Doxy.
Podsumowanie
My Magic Wand stanowi potężną konkurencję dla innych zasilanych sieciowo wibratorów różdżkowych. Wibracje zdecydowanie nie są słabsze, a motywy wibracji są bezkonkurencyjne. Jeśli lubisz głębokie, intensywne wibracje czy perwersyjne zabawy BDSM, to urządzenie jest stanowczo godne polecenia!
Zalety wibratora różdżkowego My Magic Wand:
Bardzo głębokie, intensywne wibracje
Oprócz trzech prędkości wibracji (fiu-fiu, WOW i HOHOHO) są też trzy wzory wibracji (bezkonkurencyjne!)
Solidny
Wygodny przycisk włącz/wyłącz
Dostępne są różne nasadki (w tym głowica z guzkami i nasadka umożliwiająca stymulację punktu G)
Nie potrzeba baterii: wpinasz wtyczkę do kontaktu i jedziesz! To urządzenie nigdy się nie męczy i nie wymaga ładowania baterii. Wytrzyma dłużej niż ty (założymy się?)
Wyjątkowo długi przewód zasilający zapewnia o wiele większą swobodę ruchów niż produkty konkurencji
Dostępny w różnych kolorach
W przystępnej cenie
Tak, da się go używać nawet do bolących mięśni (poważnie!)
Wady:
Przeskok od pierwszego ustawienia (fiu-fiu) do drugiego (WOW) jest naprawdę ogromny. Przydałby się między nimi dodatkowy poziom (albo dwa).
Jeśli nie lubisz intensywnych, głębokich, nieokiełznanych, dzikich wibracji, to źle trafiłaś z My Magic Wandem, który tylko to ma w swoim repertuarze.
Brak baterii. Każdy kij ma dwa końce. Jesteś uziemiona przez podłączony do kontaktu sznur. Niestety większość bezprzewodowych wibratorów różdżkowych ma dużo słabsze wibracje i niższą wytrzymałość. Osiołkowi w żłoby dano w jeden owies, w drugi siano...
Nie można obsługiwać przycisków wyłącznie za pomocą dotyku. Zanim się zorientujesz, przypadkiem naciskasz na plusik i przestawiasz się z "WOW" na "HOHOHO" zamiast na "fiu-fiu".
Wibrator nie jest wodoodporny. Bogiem a prawdą, o ile nie chcesz zginąć przedwczesną śmiercią, trzymaj to urządzenie jak najdalej od wody.